Na imprezę przybyły takie tłumy melomanów dobrego grania, że zabrakło miejsc siedzących. Część z gości musiała zatem albo stać, albo zadowolić się stopniami gmachu pałacu Potockich, w którym mieści się ministerstwo.
Mistrzyni scatu (technika wokalna polegająca na naśladowaniu dźwięków instrumentów muzycznych) rozpoczęła koncert znakomitymi kompozycjami autorstwa Janka Smoczyńskiego, które po raz pierwszy ukazały się na płycie wydanej w 20013 roku, a zatytułowanej „Wszystko gra”. Świetnie zaśpiewane i zagrane, niezwykle lekkie i optymistycznie funkowe „Wookies Walk” rozgrzało zgromadzoną na dziedzińcu publiczność. Nie inaczej sprawa miała się z koleją kompozycją „Turkish Mazurka”, w której cudownie na tle jazzowej kompozycji zabrzmiały etniczne dźwięki rodem z Azji Mniejszej, a kapitalne solo na saksofonie w wykonaniu Łukasza Poprawskiego powaliło publikę na kolana.
Jeśli ktoś nie lubi, a może tak się zdarzyć, Mozarta, koniecznie powinien posłuchać Urszuli Dudziak śpiewającej fragmentu „Requiem”, niedokończonej mszy żałobnej pisanej przez Mozarta tuż przed śmiercią, między lipcem a grudniem 1791 roku. Utwór „Lacrimosa”, w aranżacji Janka Smoczyńskiego, jest nie tylko hołdem złożonym genialnemu artyście, ale przede wszystkim jedną z najznakomitszych kompozycji jazzowych, jakie miałam okazję usłyszeć. Koncert zakończył jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów, znakomita „Papaya” z 1975 roku.
Wartością dodaną koncertów Urszuli Dudziak jest ich warstwa terapeutyczna. Wokalistka kocha swoją publiczność i uwielbia dzielić się z nią swoimi przemyśleniami oraz nowinkami z życia prywatnego. Podczas koncertu zaapelowała do polskich kobiet, żeby nie bały się podążać za swoimi marzeniami i żeby zawsze w siebie wierzyły i dawały temu wyraz („Tak jak się to robi w Stanach”). „Bo jeśli sama w siebie nie wierzysz, to kto uwierzy w ciebie?” - pytała zgromadzone na dziedzińcu panie, oraz opowiedziała o swoim ukochanym – kapitanie polskiej żeglugi – Bogdanie Tłomińskim - Bogusiu, który tego dnia był na widowni. Pogadanki w trakcie koncertu wzbudzały ogromny entuzjazm, nie mniejszy niż prezentowane przez muzyków utwory.
Nie obyło się bez bisów. W eter popłynęły dźwięki kompozycji napisanej przez Michała Urbaniaka, a zatytułowanej „Krakowiak”.
Artystka po raz kolejny pokazała, że jest w wyśmienitej formie, a wiek to tylko liczba, którą nie należy się zbytnio przejmować.