Sztuka opowiada historię Parcha i Dżiny, którzy spotykają się na kostiumowej imprezie zatytułowanej: „Brud, smród i choroby”. Poznajemy ich w chwili, gdy przebrani za Rumunów terroryzują przygodnego kierowcę, ładują się do jego samochodu, groźbami i krzykiem wymuszając na nim podróż do Elbląga. Szaleńcza, podsycana prochami eskapada niespodziewanie kończy się ciemną nocą w totalnej dziurze, tj. w Ostródzie. Parch, który na co dzień gra główną rolę księdza w popularnym serialu „Ksiądz Grzegorz” wpada w panikę. Okazuje się, że musi pojawić się wczesnym rankiem na planie filmowym. Jeśli tego nie zrobi, ryzykuje wylaniem z pracy. Pozbawieni środków do życia Parch i Dżina próbują wrócić do Warszawy, co okazuje się nader skomplikowaną czynnością. Przebrani za Rumunów, nie wzbudzają, delikatnie mówiąc, zaufania okolicznych mieszkańców. Ci, których spotykają traktują ich jak śmieci, kompletnie nie wierząc w zapewnienia Parcha, iż jest znanym aktorem. Sytuacja ze śmiesznej staje się straszna.
„Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku” to opowieść o polskich kompleksach, polskiej biedzie, o samotności i niespełnieniu. Rumunia, z której w okrutny sposób nabijają się Parch i Dżina, okazuje się być nie tylko w odległości 150 km od Warszawy, ale i w nich samych. Parch, na co dzień puszący się rolą księdza Grzegorza jest marnym aktorzyną, dla którego 5 tys. złotych stanowi niewyobrażalną górę pieniędzy, a strach przed wylaniem z pracy urasta do rangi życiowej tragedii. Jego kontakty z kobietami są przygodne i krótkotrwałe. Nie lepiej jest z Dżiną, która jest samotną matką, niedbającą wcale o swoje dziecko. Jej cały dochód to alimenty w wysokości 500 złotych, a największe osiągnięcie to praca w smażalni kiełbasy i frytek.
Młodzi adepci trudnej sztuki teatralnej fenomenalnie poradzili sobie z bardzo trudną sztuką Masłowskiej. Zagrali brawurowo, nie gorzej od zawodowych aktorów z dyplomami Szkoły Teatralnej.
Poszczególne role są wielokrotnie dublowane, co zupełnie nie przeszkadza w odbiorze spektaklu, wręcz przeciwnie. Wszyscy aktorzy do postaci, które grają wnoszą coś nowego, dzięki czemu osobowość Parcha i Dżiny ewoluuje i nabiera rozedrganego jak w psychodelicznym śnie charakteru. Na uwagę zasługują również kostiumy – powyciągane dresy w przypadku panów, oraz kolorowe, rodem z cyrku, kreacje pań. Wszystko to robi bardzo przygnębiające wrażenie. Całości dopełniają wielgachne torby z Ikei, która w latach 90. była synonimem światowości. Tu wypchane są szmatami i wyżebranymi od innych przedmiotami.
Bardzo dobrze została rozwiązana kwestia scenografii, która jest minimalistyczna. Na tle dużego białego ekranu stoi kilka dosłownie niezbędnych elementów, co pozwala skupić się wyłącznie na dramacie, jaki rozgrywa się na scenie.