Norwid to chluba naszego Mazowsza, jednak podobnie jak Chopin, w kraju przeżył zaledwie 20 lat, resztę zaś życia spędził na emigracji, głównie we Francji. Ten polski okres życia poety można podzielić na dwa niemal równe okresy. Dzieciństwo spędzone w pięknej nadbużańskiej części Mazowsza na północny-wschód od Warszawy oraz lata młodzieńcze aż do wyjazdu ze stolicy.
Cyprian Norwid urodził się w dworku Laskowo-Głuchy, wówczas należącym do majątku matki. Osierocony jako 4-latek, był wychowywany przez babkę Hilarię Sobieską. Już jako znany artysta, Norwid nie zaniedbywał żadnych możliwości poprawy wizerunku i tworzenia legendy wokół swojej osoby. Również tej o pokrewieństwie z królem-wojownikiem. Dziś dostępna jest szczegółowa genealogia poety ze strony matki. Jego babka Hilaria rzeczywiście pochodziła ze szlacheckiego rodu Sobieskich herbu Janina, jednak pokrewieństwo z królem nie było bezpośrednie. Linia Sobieskich, z których wywodzi się Norwid oraz linia królewska Sobieskich z Żółkwi rozeszły się już w XVI wieku. Ich ostatnim wspólnym przodkiem, żyjącym dziewięć pokoleń przed poetą, był Sebastian Sobieski (1486-1556). A skoro mowa o legendach rodzinnych, to warto przywołać jeszcze inną legendę rozpowszechnianą przez poetę. W swojej autobiografii oraz w listach uporczywie powtarzał, że Norwidowie wywodzą się z Normanów, którzy swą rodzinną Normandię opuścili i osiedli gdzieś w Skandynawii. Wymowny jest cytat z jego listu do Bohdana Zaleskiego (2 XI 1868), gdy pisze z dumą: „Nie jestem Słowianinem (niewolnikiem) – pochodzę z Normandów… […] Nawet za Mikołaja I nie byłem niewolnikiem.” Słowa te są dowodem na to, jak Norwidowi doskwierała świadomość życia w niewoli, po zaborem. Chwytał się każdego sposobu, by uwolnić się od tej myśli. Badania przodków Norwida po mieczu potwierdzają jednak tylko ślady na Mazowszu oraz na Żmudzi, reszta to legenda wymyślona przez poetę. Warto przy okazji odnotować, że młody Norwid lubił dobrze się ubierać, a nienaganne maniery sprawiły, że rówieśnicy nazwali go „Książątkiem”. Później zaś, gdy już wszedł w kręgi artystycznej bohemy, zyskał miano „Wykwintnisia”. W tej sytuacji, już wówczas z pewnością rodziły się w jego głowie wspomniane wyżej legendy.