Przeszło dwadzieścia lat temu, na nasypie kolejowym obudził się mężczyzna. Nie mógł sobie przypomnieć ani kim jest, ani gdzie jest. Głowa bolała nieznośnie. Krwawiła z okolicy potylicznej. Bolało także przy oddychaniu, jakby problem był też z klatką piersiową. Nie wiedział, co się stało. Najgorsze było to, że nie tyle nie pamiętał wczorajszego dnia co.... całego życia.
Zaczął iść, ostatecznie doszedł na Dworzec Centralny w Warszawie. Po wejściu do łazienki i obmyciu twarzy kolejny wstrząs - kim jest człowiek w lustrze?
Na początku swej tułaczki poznawał świat na nowo. Był głodny. Okazało się, że pożywienie można dostać za pieniądze. Spostrzegł, że ludzie wydobywają je z przedmiotów, które noszą przy sobie lub z kieszeni ubrań. Zajrzał do swoich kieszeni, niestety była tam tylko zapalniczka i metalowy aniołek. Cały jego dobytek i wszystko, co mogło zaświadczyć o jego przeszłości.
Zaczął życie bezdomnego, bez świadomości historycznej, geograficznej, topograficznej. Cała jego wiedza pochodziła z aktualnych obserwacji. Szybko poznał innych stałych bywalców Dworca Centralnego. Dowiedział się, że pieniądze można zarobić - imał się zatem różnych zajęć na budowach, przy sprzątaniu. Jeden z pracodawców nadał mu nawet imię. "Skoro nie wiesz jak się nazywasz, to będziesz Jan".
Ostatecznie przez jednego z nich dostał kontakt do Fundacji ITAKA. Tam zajął się nim wolontariusz. Włożył w to mnóstwo serca. Fundacja powiadomiła także policję. Funkcjonariusze rejestrują Jana jako "N/N mężczyznę", sprawdzają odciski palców, porównują zdjęcia, weryfikują zgłoszone zaginięcia, na późniejszym etapie weryfikują także jego DNA. Wszelkie czynności prowadzą jednak donikąd.
Ostatecznie pojawia się istotna informacja. Typowanie Itaki i policji ukierunkowuje się na kierowców MZA. Przeprowadzony zostaje nawet eksperyment. Jan siada za kierownicą starego Ikarusa - okazuje się, że ma wyuczone odruchy - uruchamia pojazd bez najmniejszego problemu (wie też, że hamulec ręczny w tym pojeździe znajduje się za fotelem kierowcy, po jego lewej ręce!). Uruchamia pojazd, jedzie, zatrzymuje bez najmniejszego problemu. Tylko tyle i aż tyle. Na wszystkich zajezdniach rozpytywani pracownicy nie rozpoznają Jana.
Ostatecznie sąd nadaje Janowi nową tożsamość. Może sobie wybrać imię, nazwisko, imiona rodziców, datę urodzenia. N/N mężczyzna na dziś to Jan Wojciech Man. Krótkie, łatwe do zapamiętania, bez polskich znaków diakrytycznych. Data urodzenia też zaokrąglona w celu łatwego zapamiętania.
Dziś Jan jest bardzo przyzwoitym człowiekiem. Jego filozofia życia podobna jest do najwybitniejszych myślicieli starożytnych – pomimo, że Jan nie wie, iż istnieli myśliciele lub nawet starożytna Grecja.
Do dziś policja ani Itaka nie ustalili prawdziwej tożsamości człowieka, który dwadzieścia lat temu obudził się na torowisku. Pomimo publikacji w mediach, nie zgłosił się nikt, kto go rozpoznaje, nikt nie zgłosił zaginięcia osoby, której rysopis wskazywałby na Jana.
Jeśli ktoś z czytelników poznaje pana Jana, prosimy o kontakt z redakcją lub z komisariatem kolejowym z siedzibą na Dworcu Centralnym w Warszawie.
Marek Grabowski
11 lipca 2020 roku