Teatr WARSawy przygotowuje premiery, ale cały czas też pokazuje przedstawienia, które zyskały już uznanie krytyki i publiczności i których widzowie opuścić nie chcą, bo cenią sztukę na najwyższym poziomie. Takim spektaklem jest „Taśma”.
Sztuka Stephena Belbera traktuje o winie i karze. To dramat kryminalno-psychologiczny ukazujący względność tych pojęć.
Pokój hotelowy w Michigan. Nieprzypadkowo spotykają się w nim po 15 latach przyjaciele ze szkolnej, licealnej ławki. Jon, który zrobił karierę w filmie, przybywa do miasta na premierę swojego nowego dzieła. Z tego samego powodu zjawia się w mieście jego przyjaciel Vince, drobny dealer narkotykowy, ale on ma też dodatkowy plan. Dowiadują się, że w Michigan mieszka i pracuje jako zastępca prokuratora Amy, ich klasowa koleżanka, dawna dziewczyna Vince'a. Dochodzi do konfrontacji, bolesnego spotkania bohaterów z przeszłością. Przyjaźń sypie się jak domek z kart. A może w ogóle jej nie było? Czy ludzie aż tak bardzo się zmieniają? Kto tu jest winny? Kto zasługuje na karę? I kto ją wymierza?
„Taśma” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego grana jest od maja 2005 roku. I cały czas porywa i porusza formą, grą aktorską, intrygą, napięciem. A może jeszcze bardziej porywa niż jakieś 10 lat temu. Trójka wybitnych aktorów wcielających się w postaci bohaterów ani trochę nie jest znudzona, nie opuszcza ich fascynacja swoimi bohaterami, nie brakuje im zaangażowania. Magdalena Popławska, Krzysztof Prałat i Adam Sajnuk grają znakomicie, są w dobrej formie – to mało powiedziane. Zaskakują świeżością i dojrzałością jednocześnie. Prałat w roli Jona – najpierw wygranego w życiu, potem ofiary spisku i wreszcie sprawcy – wymusza współczucie i litość (winny!). Sajnuk jako Vince (też winny, ale i przegrany) żywiołowością i dynamizmem rozkręca ponurą atmosferę, ale nie rozładowuje, przeciwnie – zwiększa napięcie, rzuca inwektywami, bluźni, dźga, tnie jak brzytwa, kpi, rani – Po co? Do czego zmierza? I czy we właściwym kierunku? I wreszcie Magdalena Popławska – wielkość sama w sobie. „Przemiana” jej bohaterki z ofiary w mścicielkę wypada brawurowo. Aktorka z dużą intuicją i wrażliwością potrafi wzruszyć, a na pewno zaskakuje przenikliwością i tajemniczością. Teatr w wykonaniu tej trójki to z pewnością nie strata czasu, nawet gdy się ogląda drugi czy trzeci raz. A brak tego pierwszego koniecznie trzeba nadrobić.
Marta Chodorska
17 września 2020 roku