- Całkiem sporo. Gdybyście wybrali się na wycieczkę i chcieli przejść przez każdy zakamarek, zabrałoby to wam duuużo czasu.
- A ile? – naciskała Misia.
- To zależy od tego, jak długo będziecie w każdym pomieszczeniu. Przyjmijmy, że jedna minuta wam wystarczy, żeby mu się przyjrzeć. Zatem, jak to policzyć?
- Zaraz, te trzy tysiące pokoi, to trzy tysiące minut… - zaczęła Miśka.
- Te trzy tysiące trzeba podzielić przez 60… - ciągnął Poldek.
- I wyjdą nam godziny – dokończyła za niego siostra.
- OK. Liczymy.
Sięgnęli po komórki.
- Trzy tysiące, ile?
- 3288.
- 54,8. Prawie 55 godzin.
- Czyli… - klikali dalej – Dokładnie, to będzie 2,28 dnia – obwieściła tryumfalnie Misia.
- Doby – poprawiłem ją. – Gdybyśmy jednak nocą odpoczywali i poświęcili na tę wyprawę tylko 12 godzin dziennie, to zabrałaby nam ona ponad 4 dni.
- No, rzeczywiście dużo. Wolałbym nie mieć potem klasówki z tego, co zapamiętałem – pokręcił nosem Poldek.
- A dawno już tu stoi? – zmieniła temat Misia.
- Pałac ? Od ponad pół wieku. Otwarty został w lipcu 1955 roku, czyli…?
Spojrzeli na komórki.
- A może bez tych „liczydeł”? – zaoponowałem. – To chyba aż tak trudne rachunki nie są, co?
- O rety – skrzywił się Poldek. – 2020. 1955. 45 lat do końca wieku…
- I 20 w tym wieku – pomagała mu siostra.
- To razem 65 lat.
- W tamtych czasach najwyższym budynkiem w Warszawie był przedwojenny „Prudential” stojący przy dzisiejszym pl. Powstańców Warszawy. Ale on miał tylko 66 metrów. Zatem Pałac Kultury widać było z całego miasta, z najdalszych dzielnic… I o to chodziło. Żeby górował nad miastem.
- No, bo to taki symbol. Nowoczesności.
- Niezupełnie o to chodziło. Miał górować nad miastem, nad stolicą Polski, żeby każdy widział, jacy potężni byli jego budowniczowie.