Żyła na przełomie XI i XII w. w Niemczech. Jako dziesiąte dziecko szlacheckiej rodziny przeznaczona była do stanu duchownego. Trafiła do zakonu Benedyktynek. Była niezwykłą osobowością obdarzoną wieloma talentami. Była pisarką, kompozytorką, badaczką natury i uzdrowicielką, reformatorką kościoła, a przede wszystkim mistyczką i wizjonerką. Uznawana jest za najwybitniejszego filozofa średniowiecza. Dopiero jako dorosła, 42-letnia mniszka, będąc już przeoryszą klasztoru ujawniła swoje wizje. Po potwierdzeniu tego faktu przez komisję papieską, otrzymała polecenie od papieża Eugeniusza III, by je spisywała. Pozostawiła najważniejsze 3 dzieła filozoficzno-teoretyczne. To z ostatniego – Liber Divinorum Operum z 1174 roku pochodzi ilustracja przedstawiona na okładce programu przedstawienia. Zmarła w nimbie świętości, uznawana przez wszystkie odłamy chrześcijaństwa.
Swój moralitet Ordo Virtutum Hildegarda napisała z myślą przybliżania najważniejszych praw wiary w formie literackiej, łatwo przystępnej. Sama też napisała do niego muzykę. Była głębokim orędownikiem stosowania muzyki w liturgii. To na tej podstawie Aleksandra Rembowska napisała scenariusz widowiska, które wyreżyserował Jarosław Kilian. Zostało ono pomyślane jako swoisty dialog chóru cnót z diabłem. Chór, śpiewający swoje kwestie ubrany na biało, zgodnie z zamysłem samej Hildegardy swoje racje tylko wypowiada słownie, nie mając prawa do śpiewu. Swoistym narratorem widowiska jest osoba ubrana na czarno, która pojawia się na początku widowiska oraz je kończy. Siedzi na scenie przez niemal cały czas. Twórcy widowiska w ten sposób wprowadzili na scenę samą autorkę – Hildegardę. W tej znakomitej roli zobaczyliśmy seniorkę świata aktorskiego, znaną z wielu występów na scenach teatrów oraz Teatru Telewizji i filmu, panią Irenę Jun. Słysząc jej głos o nienagannej dykcji i przytaczane przez nią teksty Hildegardy, trudno uwierzyć, że liczy ona już ponad 85 lat!
Ważnym atutem tego widowiska jest jego oprawa muzyczna i dźwiękowa. Celowo podkreślę słowo dźwiękowa, gdyż było to coś więcej niż muzyka. Trzy osoby z Natalią Czekałą na czele przez cały czas tworzyły swoisty świat dźwięków, wykorzystując oprócz fortepianu i trąbki instrumenty perkusyjne i efekty elektroniczne. Wraz z zespołem wystąpiła w partiach wokalnych Anna Maria Jopek, która ze swoim śpiewem była ozdobą widowiska.
Miłym i sympatycznym akcentem po spektaklu było spotkanie widzów z aktorami i twórcami widowiska we foyer teatru. Reżyser Jarosław Kilian przestawił wszystkich wykonawców oraz tych, którzy tworzą spektakl jako ci niewidoczni na zapleczu sceny. Przypomniał ponad roczną historię powstawania widowiska, co związane było z pandemicznymi perturbacjami. Podkreślił również, że jest ono efektem współpracy Teatru „Lalka” i Festiwalu „Nowe Epifanie”. Przedstawił rolę i znaczenie Hildegardy dla kultury. Na koniec podzielił się takim przemyśleniem-dywagacją: „Oglądając nasze dzieło miejmy świadomość tego, że powstało ono w czasach, gdy w Polsce władał Bolesław Krzywousty. Inne były wtedy instrumenty, brzmienie muzyki. Czy udało nam się oddać klimat tego przesłania, które pozostawiła Hildegarda z Bingen? Oceńcie sami”.