Autor nowej publikacji o Palmirach postanowił potraktować temat tej zbrodni w niecodzienny sposób. Nie jest to typowa książka dokumentalna. Stanowią ją fabularyzowane sceny z różnych miejsc z udziałem zwykłych ludzi: Polaków, Niemców, żołnierzy i przypadkowych świadków. Niczym układankę z puzzli pokazuje spiralę zdarzeń nakręcającą machinę zbrodni, narastający terror. Stopniowo bohaterowie książki oswajają się z faktem wybuchu wojny, nową rzeczywistością. Sanitariuszka Lucyna Nowacka, leśnik Ignacy, Tadzik, elektryk Rychlik, fryzjer Piegat, to tylko niektórzy z nich. Ich dobór nie jest jednak przypadkowy. Naprzeciw nich los postawił panów ich życia, jak Joseph Meisinger, szef policji i SS w Warszawie, czy Max Daume odpowiedzialny za zbrodnię w Wawrze. Ci dwaj powrócili po wojnie do Warszawy w 1947 roku, by zawisnąć na stryczku w więzieniu mokotowskim, po osądzeniu ich jako zbrodniarzy wojennych.
Tylko z pozoru, opisana scena odwetowej masakry w Wawrze nie jest związana z Palmirami. To jedno z pierwszych miejsc zbiorowych mordów na ludności cywilnej, zapowiedź twardych nowych rządów. Autor wplata ponadto scenę z Wawelu z posiedzenia u gubernatora Franka oznajmiającego swą decyzję o wprowadzeniu akcji A-B. Ten niewinny skrót z niemieckiego Außerordentliche Befriedungsaktion, po polsku oznacza „Nadzwyczajną Akcję Pacyfikacyjną” wymierzoną przede wszystkim w środowiska inteligenckie.
Od samego początku okupacji hitlerowskie służby rozpoczęły swoje „dzieło”. Aleja Szucha, Pawiak, Daniłowiczowska, Rakowiecka, Sejm i ogrody sejmowe - to miejsca, które okryły się ponurą sławą. Jednak dopiero las w Palmirach pozwolił im na wielką skalę przeprowadzać egzekucje, z dala od miasta, bez świadków. Autor Mariusz Nowik podkreśla w książce, że mimo to na każdym kroku Niemcy natrafiali na odważnych Polaków, którzy patrzyli im na ręce, zapamiętywali, rejestrowali fakty z nadzieją, że nadejdzie wolność i rozliczenie zbrodni. Takie świadectwa po wojnie złożył m.in. cudownie uratowany z wawerskiej masakry fryzjer Piegat, złożyły też polskie strażniczki z więzienia na Pawiaku. Najobszerniejsze okazały się powojenne zeznania urzędniczki Wandy Janiny Gruszki pracującej w biurze oddziału kobiecego Pawiaka zwanego „Serbią”. Z narażeniem życia wykonywała ona kopie list więźniów przeznaczonych do transportu, jak się okazało do lasu w Palmirach. Największy ilościowo transport wywieziono z Pawiaka w dniach 20 i 21 czerwca 1940 roku. Listy te przytacza autor, są one uzupełnieniem zeznania p. Gruszki.
Do tego grona odważnych, bezkompromisowych bohaterów śledzących poczynania Niemców z pewnością należy zaliczyć kampinoskich leśników. Z bezpiecznej odległości obserwowali budy wiozące więźniów, a po egzekucjach oznaczali te miejsca łuskami nabojów wbijanymi w pnie drzew. Po wojnie okazało się to bardzo pomocne w ustaleniu miejsc kaźni, mimo maskowania ich i obsadzania drzewami przez niemieckich oprawców.
Cennym walorem książki jest także strona graficzna. Niemcy z pedantyczną dokładnością dokumentowali swą działalność, w czym wyróżniał się niejaki porucznik Jakobs, miłośnik fotografii. Dzięki temu możemy zobaczyć utrwalone sceny zbrodni z palmirskiego lasu. Uzupełniają je zdjęcia z powojennych prac ekshumacyjnych oraz zdjęcia dokumentów sporządzonych po rozpoznaniu ciał Macieja Rataja i Janusza Kusocińskiego. Milczący las w Palmirach nadal kryje swe tajemnice. Ekshumacje prowadzone zaraz po wojnie pozwoliły na identyfikację około połowy pomordowanych, a całkowita ich liczba nie jest ostatecznie ustalona.
Na listach ofiar lasu w Palmirach znajdują się 2004 osoby. Barbara Wiśniewska-Sokołowska miała być numerem 2005. Dlaczego ocalała? Tego dowiecie się z książki, którą naprawdę trzeba przeczytać.