Komedia Gogola jest jedną z najczęściej wystawianych sztuk w teatrach. Bawi, uczy i daje sporo możliwości adaptacyjnych. Anna Gryszkówna przenosi akcję dramatu z dziewiętnastowiecznej Rosji do współczesnej Polski, zmienia bohaterkę szukającą męża na fajtłapowatego maminsynka, „czekającego” na żonę, który miewa stany depresyjne i woli pozostać z mamusią (chociaż ta już zamówiła dla niego ślubny frak). Marzy on jednak o miłości, szuka uczucia. I o tym jest sztuka Gryszkówny – o potrzebie miłości i bliskości drugiego człowieka. Ta potrzeba jest tu „wymówiona” i wyśpiewana.
O urodzie i sile tej inscenizacji decydują nowe aranżacje i interpretacje polskich piosenek oraz ich dobre wykonanie. Znane wszystkim polskie przeboje wyśpiewane są z dużymi emocjami przez młodych aktorów: Michała Hytrosia, Dorotę Rubin, Magdalenę Walkiewicz, Angelikę Kurowską, Elżbietę Nagel, Paulinę Krupę, Katarzynę Faszczewską i Karolinę Strauss. Przebijające z niektórych nostalgia i refleksja, obok znakomitego wokalu, powodują, że chciałoby się słuchać tego w nieskończoność, a z niektórych emanuje humor, który rozluźnia, rozładowuje. W nowych wykonaniach mogliśmy posłuchać piosenek, m. in. Marka Grechuty, Anny Jantar, Katarzyny Nosowskiej, Alicji Majewskiej, Maryli Rodowicz, Anny Wyszkoni, Skaldów. Znane melodie, w nowym przygotowaniu Anety Teodorczuk i Tomasza Krezymona, elektryzują, a teksty (m. in. Agnieszki Osieckiej) układają się w opowieść o potrzebie miłości, o kondycji człowieka i relacjach między ludźmi we współczesnym skomplikowanym świecie. Być może scenariusz zakładał nawet przestrogę, aby nie zagubić gdzieś siebie i troszczyć się o zachowanie swojego „ja”, aby sparafrazowane słowa piosenki „żyję, bo muszę” można było zamienić na „odkryjemy miłość nieznaną”, „przegonimy wiatr wesoły”.
Inscenizacja dostarcza nam sporo gorzkich prawd i emocji, ale niesie też optymizm i wiarę w człowieka. Mądrości dostarczają tu polskie piosenki i ta polskość też jest w spektaklu zaakcentowana obecnością kontekstu „Wesela” Wyspiańskiego (Rosja ma swój „ożenek”, a my mamy „wesele”). Sztuka Gogola nabiera tym samym nowych znaczeń, nowej treści. Staje się obiektem ironicznych komentarzy bohaterów, zabawnych uwag. Twórcy spektaklu podkreślają też ten dystans wobec Gogola wieloma neologizmami w dialogach, co nietrudno zauważyć, bo jest ich sporo, począwszy już od samego tytułu. Polski „język giętki” to również bohater sztuki w Teatrze WARSawy.