Już sam przekład mówionej recytywy w przekładzie Stanisława Barańczaka, pozwala na nowo, inaczej spojrzeć na fabułę i problematykę utworu. Uwspółcześniony, chwilami wręcz młodzieżowy język, pełen oryginalnych neologizmów (Figaro: „Trochę się pan rozfeudalił...”), chociaż nie wszystkim może się podobać, jest ciekawym zabiegiem, dodaje świeżości klasycznej znanej operze. Wzmacnia też lekkość i komizm sztuki, w dramatycznych napięciach rozładowuje emocje (koi nerwy jakby powiedział jeden z bohaterów). Z językiem współgrają też scenografia (Wojciech Stefaniak), kostiumy (Anna Skupień, Katarzyna Szczurowska), i choreografia (Jarosław Staniek).
Scenografia od samego początku intryguje. Białe ściany poprzecinane liniami z wymiarami, jakby wyjęte z rysunku architekta, najpierw niepokoją (nuda? pompatyczność?), ale po chwili stają się przejrzyste (przyszli pan młody i panna młoda myślą o wspólnym zamieszkaniu). Ta pozorna schematyczność przełamana jest klawesynem umieszczonym na podeście i klasycznie ubraną klawesynistką, która odgrywa też swoją, nie tylko konwencjonalną, rolę w inscenizacji. Pozostałe kostiumy i charakteryzacje już odbiegają od konwencjonalności zdecydowanie i zaciekawiają, między innymi fryzury stylizowane na irokeza, Cherubinek na hulajnodze ubrany trochę jak raper, w krótkich spodenkach i w bejsbolówce, skontrastowane z nimi stroje w pełni czerwone lub białe Hrabiego i Hrabiny, czerń tancerzy. Ta różnorodność przykuwa uwagę i kontrastuje ze scenografią, zwłaszcza „diabelscy” tancerze, pojawiający się na scenie w chwilach rozterek bohaterów albo w chwilach, w których główną rolę odgrywa erotyzm, delikatnie zasygnalizowany scenkami, a tańcem spotęgowany.
Warto w tej inscenizacji „Wesela Figara” zwrócić uwagę na wokalne popisy aktorów operowych, takich jak Artur Janda w roli Figara, Anna Bernacka w roli Marceliny, Bożena Bujnicka w roli Hrabiny czy Michał Sławecki w roli Cherubina, i na kreacje wyrazistych osobowości bohaterów. I tutaj przede wszystkim warto zwrócić uwagę (chociaż o to nietrudno) na odważne powierzenie niejednoznacznej roli Cherubina (Cherubinka) dojrzałemu, doświadczonemu śpiewakowi i dyrygentowi, znanemu gregorianiście, Michałowi Sławeckiemu, który jako niefrasobliwy zakochany chłopiec wypadł znakomicie. Bardzo ciekawe i pomysłowe są też kreacje komicznych Bartola i Marceliny, błaznowatego Basilia czy podstarzałego fajtłapowatego Antonia. Bardzo dobrze ogląda się całe przedstawienie, a słucha się jeszcze lepiej.