Od kilku tygodni w repertuarze „Och-Teatru” widnieje „Lily” - komedia kryminalna brytyjskiego dramaturga Jacka Popplewella, świetnie wyreżyserowana sztuka, w której wciąga wątek kryminalny i która bawi do łez.
To nie jest teatr jednego aktora, bo grają w „Lily” znakomicie inni aktorzy. Jest to jednak spektakl zdominowany przez Krystynę Jandę, która wyreżyserowała sztukę i gra w niej tytułową rolę. Ale jak gra! Charyzmą przykuwa uwagę i oddziałuje na widza, jak nikt inny. Znamy już aktorkę z wielkich ról teatralnych, zwłaszcza z monodramów, w których jest mistrzynią. Potrafi poruszyć dramatyzmem, prawdą i autentycznością, ale też rozbawić do łez prostotą, bezpośredniością, czasem nawet prymitywnością postaci czy wulgarnością. Potrafi wcielić się w dystyngowane damy, kobiety stateczne i szanowane, ale i w hetery, awanturnice, jędze i zwykłe baby. Po raz kolejny w krótkim czasie w „Och-Teatrze” Krystyna Janda zagrała sprzątaczkę (tzn. „personel pomocniczy”), wcześniej była sprzątaczką w „Pomocy domowej”.
„Chciałam zgłosić morderstwo” - tymi słowami Lily rozpoczyna akcję komedii, w której mamy zagadkę kryminalną w stylu Agaty Christie i humor w stylu Joanny Chmielewskiej. Marshall Development, to firma dobrze prosperująca, luksusowo wyposażona, co podkreśla scenografia Macieja Putowskiego, a w niej Lily Piper, wścibska, wszędobylska i wszystkowiedząca sprzątaczka z umysłem jednocześnie Sherlocka Holmesa i dr. Watsona. W podomce i ze ścierką tropi zabójcę, szuka śladów i dowodów zbrodni, ale i śladów zasztyletowanego ciała szefa firmy, które znika. Tropi, choć powinien robić to trochę niezdarny, fajtłapowaty inspektor Baxter, kolega Lily z czasów młodości. Dlatego spoufalona z inspektorem Lily, irytująca go do granic wytrzymałości, „przejmuje dowodzenie” w śledztwie, choć inspektor surowo zabrania jej odzywać się. Trudno jednak zamknąć na kłódkę buzię komuś tak nieznośnemu, kto wie lepiej i udaje, że nie słyszy. Koncertowo, jak dyrygent, sprzątaczka rozstawia wszystkich po kątach i dopina swego – ratuje szefa i zapewnia mężowi miejsce pracy. Ot i wszystko. Albo aż wszystko.
Tekst komedii ciekawy, zabawny, wciągający, rozplanowany przez panią reżyser znakomicie. Śmiejemy się ze słów, z sytuacji, z poczynań bohaterów, których grają również świetni aktorzy i tworzą naprawdę interesującą galerię typów postaci. Inspektora gra Piotr Machalica, zagubionego Marshalla - Krzysztof Stelmaszyk, szlochającą ciągle, płaczliwą sekretarkę – Magdalena Smalara, seksowną zwariowaną maszynistkę – Magdalena Lamparska, tajemniczą panią Marshall – Agnieszka Krukówna, przystojnego księgowego – zaskakujący Mateusz Damięcki i pomocnika detektywa – Grzegorz Daukszewicz. Wszyscy bohaterowie są dobrymi pracownikami, są ważni w dużej firmie, ale jakoś dziwnie z uległością i respektem traktujący sprzątaczkę Lily. Wszyscy aktorzy grają znakomicie, z charakterem tworzą wyraziste postaci, ale giną nieco wobec Krystyny Jandy, która z siłą dynamitu pędzi przez scenę, rozbraja nawet największych ponuraków i wywołuje salwy śmiechu na widowni. Naprawdę warto zmierzyć się z tym dynamitem i nawet nie próbować przeciwstawiać się. Warto dać się wciągnąć w intrygę, w grę talentów aktorskich, po prostu w dobrą zabawę.
Marta Chodorska
14 sierpnia 2020 roku