W rocznicę śmierci kapitana reprezentacji Polski odsłonięto mural z podobizną zasłużonego piłkarza.
Okres największych sukcesów naszych piłkarzy to historia z każdym dniem coraz bardziej odległa. Wydarzenie to, upamiętniające Kazimierza Deynę, współtwórcę i współuczestnika mistrzowskich turniejów kadry Kazimierza Górskiego, to okazja przypomnienia czasów największych triumfów polskich piłkarzy.
Kazimierz Deyna, pochodzący ze Starogardu Gdańskiego rozpoczynał swoją piłkarską karierę jak większość młodych chłopców, chcących grać w piłkę w małym miasteczku, czyli od drużyny trampkarzy i juniorów. Występował w miejscowym klubie "Włókniarz" w lidze okręgu gdańskiego, gdzie odnosił sukcesy w reprezentacji juniorów. Stąd trafił do młodzieżowej reprezentacji Polski.
Przełomem dla Deyny była wizyta u brata w Łodzi i możliwość trenowania z ŁKS-em. W ten sposób trafił do drużyny I ligi. Po jednym występie w meczu ligowym został powołany do wojska. Odbywajac służbę wojskową, grał w "Legii" Warszawa. Z tą chwilą rozpoczęła się jego kariera ligowa w zespole wosjkowych. Występując 12 lat, zagrał ponad 300 meczów, ustępując w tej statystyce tylko legendarnemu Lucjanowi Brychczemu. Zdobywał mistrzostwo i Puchar Polski, występował z "Legią" w klubowych pucharach europejskich.
Największe sukcesy odniósł jednak z reprezentacją Polski w czasach, gdy prowadził ją Kazimierz Górski. Mimo, że 1 września to data śmierci Deyny, ja chcę podkreślić, że to właśnie ten miesiąc kojarzy się z największymi triumfami reprezentacji. I tak 10 września 1972 roku, po dwóch bramkach Kazimierza Deyny, zdobyliśmy złoty medal olimpijski na Igrzyskach w Monachium, pokonując Węgry 2:1. Deyna został królem strzelców turnieju olimpijskiego.
Miałem okazję po latach oglądać stadion olimpijski w Monachium ze szczytu wieży telewizyjnej, z dumą oglądałem na murze stadionu nazwiska mistrzów olimpijskich, w tym drużynę naszych piłkarzy, z widocznym nazwiskiem Deyny.
Od tego medalu wszystko się zaczęło. Wkrótce eliminacje do mistrzostw świata. Apetyty kibiców rosły. Nadszedł rok 1973 i znów wrzesień. Po zwycięstwie w Cardiff z Walią i bramkach strzelonych Anglikom w Chorzowie przez Lubańskiego graliśmy rewanż z Walijczykami. I ten sukces 28 września 1973 stworzył możliwość gry o awans do finału mistrzostw. Zwyciężyliśmy 3:0. Każda strata punktu sprawiłaby, że mecz na Wembley, byłby grą o pietruszkę.
I tak przyszedł start w mistrzostwach 1974 roku w Niemczech. Rzecz do niedawna niewyobrażalna. Pamiętamy puste ulice, a kibiców przed telewizorami. To fenomenalna bramka Deyny, który w meczu z Włochami pokonał słynnego Dino Zoffa, sprawiła, że awansowaliśmy do strefy finałowej. W sumie trzecie miejsce na świecie. To największy sukces naszej piłki.
Deyna grał w reprezentacji Polski do 1978 roku, po czym wyjechał początkowo do Anglii, gdzie występował w zespole Manchester City, a następnie wyjechał do San Diego w Kalifornii, gdzie mieszkał i grał w miejscowym klubie San Diego Sockers. Z uwagi na służbę w klubie wojskowym jedynie Deyna dostał zgodę z opóźnieniem na grę w klubie zagranicznym. Jego koledzy z reprezentacji powyjeżdżali za granicę już po mistrzostwach w 1974 roku.
1 września, 31 lat temu, Kazimierz Deyna zginął tragicznie w wypadku samochodowym na autostradzie stanowej. Jego prochy sprowadzone do Polski w 2012 roku złożono na Powązkach Wojskowych.
Mural, który powstał na ścianie bloku przy ul. Kazury 16 na Ursynowie, w dużej części sfinansowali kibice w zbiórce internetowej. Uroczystość odsłonięcia zaszczycili swoją obecnością trener Andrzej Stejlau oraz Dariusz Dziekanowski, były reprezentant Polski.
Franciszek Trynka
4 września 2020 roku