Pamiętacie historię Pinokia —drewnianego pajacyka, który okropnie kłamał i za wszelką chciał zostać prawdziwym chłopcem? Pamiętacie jak oszukał swojego biednego ojca Dżepetta i zamiast, jak wszystkie inne dzieci pójść do szkoły, sprzedał elementarz kupiony za ostatni grosz przez ojca, po to, by zobaczyć przedstawienie teatru marionetek ? Pamiętacie kłopoty, w jakie się raz za razem wpakowywał, za nic mając rady mądrego świerszcza? Jego historię przestawili nam aktorzy teatru „Baj”, którzy w zeszły czwartek ze swoim przestawieniem zawędrowali do parku Praskiego.
Przygody drewnianego pajacyka zwabiły do muszli koncertowej całkiem sporą liczbę widzów, dzieci i rodziców. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na rozpoczęcie się przedstawienia.
Nagle, nie wiadomo, z której strony, rozległy się ostre dźwięki bębenka „Ratatam-ratatam-ratatamm, ratatam-ratatam”. Najpierw zdziwieni widzowie przez chwilę wpatrywali się w scenę, ale nikt się na niej nie pojawiał, później zaczęli rozglądać się dookoła i zobaczyli śmieszny orszak – dziwnie poubieranych ludzi z instrumentami muzycznymi – to aktorzy teatru „Baj” w tak niekonwencjonalny sposób rozpoczynali spektakl.
Na widowni gdzieniegdzie rozległy się głosy: „Mamo zobacz, idą, idą”. Aktorzy weszli na scenę i rozpoczęło się przedstawienie. Stary Dżepetto kłócił się ze swoim przyjacielem, majstrem Wisienką. Kłócił się, ponieważ rzekomo usłyszał jak stolarz nazwał go: „Mamałygą”, czego Dżepetto bardzo nie lubił. Wisienka oczywiście zaprzeczył. Problem był w tym, że oprócz ich dwóch i kawałka drewna, które Wisienka trzymał w krzepkich dłoniach, w warsztacie nikogo nie było. Po kłótni majster Wisienka podarował Dżepetto ów kawałek drewna, z którego, po przyjściu do domu, staruszek wystrugał pajacyka. A który okazał się bardzo nieposłuszną, samowolną i lekceważącą starszych kukiełką. Zamiast pójść do szkoły, sprzedał elementarz i poszedł do teatru marionetek, gdzie omal nie spłonął żywcem, a potem spotkał wstrętnego lisa i równie nieprzyjemnego kota, którzy wcale nie byli dla niego dobrymi kompanami i wpędzili go w prawdziwe tarapaty.
Wszyscy z zapartym tchem śledzili losy nieposłusznej i niemądrej kukiełki – Pinokia. Czy wróci do domu i stanie się posłusznym chłopcem? Co stało się z wróżką? Co będzie z jego kochającym tatusiem Dżepetto? Czy uda im się ponownie spotkać? Jeśli chcecie znać odpowiedzi na te pytania, koniecznie musicie wybrać się na spektakl. Dzieci nie będą się nudzić, nie będą nudzić się rodzice, przysłuchując się przezabawnym dialogom, jakie między sobą prowadzą bohaterzy baśni Carlo Collodiego. Najlepszym przykładem jest scena, w której Pinokio, po to, by wypić lekarstwo, dostaje od wróżki kawałek cukru. „Cukier krzepi” pada ze sceny.
Mocnym atutem spektaklu są kostiumy. Świetnie opisujące charakter poszczególnych bohaterów. Mnie najbardziej podobał się kot, który wyglądał jak zamieszkujący mroczną uliczkę bandzior.
Pinokio to opowieść o dziecięcej ciekawości, która nie zawsze wychodzi im na zdrowie i o ojcowskiej miłości, w którą zawsze warto wierzyć.
Magdalena Kuc
8 września 2020 roku