Od jesieni na deskach teatru „Syrena” możemy oglądać musical z rockowymi klasykami lat 80. Zanim dotarł on do Polski święcił sukcesy na całym świecie, a na Broadwayu – w ciągu sześciu lat – wystawiony był ponad 2300 razy.
Na scenę „Syreny” musical przeniesiony został przez Jacka Mikołajczyka, dyrektora teatru i jednocześnie reżysera, który podjął się wystawić muzyczną legendę. „Rock of Ages” to musical opierający się na znanych i popularnych przebojach rockowych lat osiemdziesiątych, które połączono w spójną historię. Wykorzystano tu utwory takich legend rocka i metalu jak Bon Jovi, Foreigner, Whitesnake, Europe, Styx, Poison i wiele innych. Łącznie w musicalu usłyszymy ponad dwadzieścia klasycznych rockowych utworów.
Spektakl został zrealizowany z rockową zadrą. Co jakiś usłyszymy niecenzuralne słowo, zobaczymy scenę z podtekstem seksualnym, jednak te elementy spektaklu są wykorzystane w sposób nie przekraczający granicy dobrego smaku, a zdecydowanie autentyzujący rockową atmosferę spektaklu. Autentyczności dodają również kostiumy lat 80. zaprojektowane na potrzeby spektaklu przez Tomasza Jacykowa oraz charakteryzacja i fryzury Doroty Sabak. Oczywiście, żadne środki nie pomogą, jak aktorzy nie dadzą rady, a tu jest zupełnie inaczej – młody zespół świetnie poradził sobie z materią rocka.
Akcja musicalu rozgrywa się w 1987 roku w Los Angeles, w legendarnym klubie rockowym „Bourbon Room”, który – jak się później w trakcie spektaklu dowiadujemy – ma zakończyć swój byt, a na miejscu starego klubu niemiecki deweloper ma zrealizować nową inwestycję. Rozpoczynają się starania o uratowanie go. W spektaklu oprócz muzyki jest oczywiście, jak w każdym szanującym się musicalu, miłość – tu aspirującego do sławy młodego rockmena Drew (w tej roli Rafał Szatan) do młodej aktoreczki Sherrie (Dominika Guzek) szukającej swojej szansy w wielkim mieście oraz klasyczny zły charakter w postaci dewelopera Hertza (Piotr Siejka). Jedną z postaci musicalu jest aktywistka Regina, walcząca o sprawy społeczne, która tu angażuje się w pomoc klubowi. W tę rolę wcieliła się epatująca energią i radością gry Agnieszka Rose. Niezwykle ciekawą postacią jest też Lonny, który występuje tu w roli uczestnika wydarzeń, ale również narratora tworzącego historię. Postać ta przełamuje rutynę, często zwracając się do publiczności, rozmawiając z nią m.in. o aktualnych sprawach takich jak np. pandemia. W tę niezwykłą i barwną postać wcielił się Filip Cembala.
Spektakl to solidna i perfekcyjna praca aktorska i wokalna, ale to również kawał dobrej muzyki zagranej na żywo przez zespół Tomasza Filipczaka, świetnie radzący sobie z rockowymi klasykami.
Czy uda się ocalić klub? Przekonacie się w teatrze. Pamiętajcie jednak, że „Rock of Ages” to nie jest musical dla grzecznych dziewczynek oczekujących lirycznej historii i samej słodyczy. To widowisko z rockowym pazurem, i które zdecydowanie powinni zobaczyć miłośnicy mocnego uderzenia.
Tomasz Chodorski
21 września 2020 roku