Siłowe wejście, wymiana zamków i policja. Wrzesień 2025 na Warszawiance


Wrzesień 2025 roku był momentem, w którym wieloletni spór o Warszawiankę przestał być abstrakcją, a stał się prawdziwym kryzysem i to na oczach mieszkańców Mokotowa. To właśnie wtedy przez kilka dni działy się rzeczy, które normalnie kojarzy się raczej z konfliktem o prywatne nieruchomości, a nie kompleksem sportowym leżącym w środku europejskiej stolicy.

Spośród wszystkich stron tylko spółka wykonywała swoje obowiązki w sposób ciągły i przewidywalny — utrzymywała obiekty, prowadziła szkolenia i odpowiadała za codzienne funkcjonowanie Warszawianki. To dlatego jej pracownicy musieli walczyć o dostęp do infrastruktury, która była im potrzebna do zwykłej pracy. Konflikt został wywołany przez decyzje klubu i eskalowany przez działania miasta — spółka znalazła się w jego centrum tylko dlatego, że była jedyną stroną działającą operacyjnie.

Ale zacznijmy od początku.

Czerwiec 2025: początek eskalacji — klub zmienia zamki

W czerwcu klub bezpodstawnie wypowiedział spółce umowę dzierżawy i próbował nielegalnie wymienić zamki na terenie obiektów. Według klubu było to działanie prawne i konieczne, ale tak naprawdę to nic innego niż próba przejęcia infrastruktury oraz odcięcia jej od prowadzenia sportu.

2 września: siłowe wejście Klubu

Tego dnia kilkunastu ochroniarzy wynajętych przez Klub w sposób całkowicie nielegalny i bezprawny zajęło w siłowo dwa obiekty – halę i boiska. Na miejsce zdarzenia przyjechała policja, ale nie podjęła żadnej interwencji.

3 września: miasto wkracza na teren — razem z policją

To dzień, który przeszedł do historii Warszawianki. O godzinie 8:00 rano pracownicy spółki przy wsparciu ochrony sforsowali zamknięte drzwi jednego z obiektów. Spółka nie miała wyboru. Musiała wykonać obowiązki wobec sportowców i utrzymać ciągłość działania, bo klub bezprawnie odciął ją od infrastruktury.

Klub mówił o „bezprawnym wtargnięciu”, ale fakt pozostaje faktem: po raz pierwszy od lat na teren Warszawianki weszła ochrona, bo inaczej nie dało się wejść do budynku przeznaczonego do celów sportowych.

W ciągu najbliższych godzin sytuacja eskalowała jeszcze bardziej. Na teren Warszawianki weszli przedstawiciele miasta.  Towarzyszyło im kilkudziesięciu policjantów, którzy — według relacji — nadzorowali działania urzędników próbujących uniemożliwić spółce dostęp do obiektów. Wszystko to działo się bez żadnych dokumentów – brak wyroków, postanowień sądu etc. Prośby przedstawicieli spółki o okazanie jakichkolwiek dokumentów uprawniających do takich działań pozostały bez odpowiedzi.

Obiekt sportowy stał się sceną interwencji, w której uczestniczyli urzędnicy, policja, ochrona i pracownicy spółki. Dla rodziców i dzieci, które przyszły na zajęcia, była to sytuacja skrajnie surrealistyczna.

Zabezpieczenie sądowe: spółka odzyskuje dostęp

Po kilku tygodniach chaosu sąd nakazał przywrócić spółkę do współposiadania terenu i zakazał utrudniania prowadzenia działalności sportowej. To był pierwszy krok do stabilizacji operacyjnej — ale nie rozwiązania konfliktu. Bo równolegle toczyły się (i nadal toczą): sprawy o bezumowne korzystanie, spór o użytkowanie wieczyste, a także sprawy karne i cywilne po wrześniowych wydarzeniach.

Decyzja sądu nie zakończyła kryzysu — tylko na chwilę go wyhamowała.

Co wydarzyło się naprawdę? Trzy narracje, jedno miejsce

Klub twierdzi, że “działał zgodnie z prawem” i musiał zabezpieczyć teren po latach złych decyzji poprzedników. Uważa, że spółka działała poza kontrolą klubu i blokowała porządkowanie sytuacji prawnej.

A spółka? Spółka prowadzi działalność sportową zgodnie z umowami, dba o infrastrukturę oraz szkolenia. Zmiana zamków była niczym innym niż próbą siłowego przejęcia obiektów.

A miasto? Wkracza, choć przez lata samo nie potrafiło ustalić modelu funkcjonowania Warszawianki, ani rozwiązać sporów dotyczących użytkowania wieczystego. Najbardziej eskalujący element września 2025 — wejście z policją — był efektem właśnie działań miasta.

Kto ucierpiał najbardziej? Sport

Wrzesień 2025 to przykład tego, jak decyzje podejmowane ponad głowami użytkowników wpływają na dzieci czekające na trening, trenerów, którzy nie wiedzieli, czy będą mieli dostęp do obiektów, a także niewinnych pracowników, którzy musieli tłumaczyć się z sytuacji, za którą nie odpowiadali.

Sport nie był podmiotem. Sport był zakładnikiem decyzji miasta, które od lat pozostaje bierne i nie potrafi przejąć ciężaru odpowiedzialności za ważne decyzje infrastrukturalne.  

To nie są „spory papierowe”. To realne wydarzenia, które na kilka dni sparaliżowały działalność jednego z największych kompleksów sportowych w Warszawie.

I najważniejsze pytanie brzmi: jak długo sport w Warszawie ma przegrywać z procedurami, które same tworzą pat zamiast rozwiązań?


Oceń: Siłowe wejście, wymiana zamków i policja. Wrzesień 2025 na Warszawiance

Średnia ocena:4.96 Liczba ocen:10